Po zakończeniu sezonu na prezentowe polowanie, dawanie i dostawanie, następnie jedzenie barszczu z uszkami albo grzybowej (zależnie od tradycji danego domu) oraz granie w świąteczne bingo (od: „A dlaczego nic nie jesz?” do „Ty to chyba głodem nie przymierasz…”), które czasem wyprowadza już nas z równowagi i spokoju, przychodzi czas na jeszcze jedną doroczną tradycję: stawianie sobie noworocznych postanowień.
„Zrzucę w końcu te 10 kilo.”
„Nigdy więcej nie będę nosić tych rozciągniętych swetrów.”
„Będę chodzić na siłownię minimum 2 razy w tygodniu.”
„Nie będę kłócić się z mężem/żoną o głupoty, ani krzyczeć na dzieci.”
Mija miesiąc, a my siedzimy sobie na kanapie w naszym ulubionym rozciągniętym swetrze i dresowych spodniach zajadając słone orzeszki i oglądając serial o kilku wkurzonych żonach/mężach, które właśnie obmyślają plan zemsty na mężach/żonach, a dzieciom chcą dać nauczkę za ciągłe zawracanie głowy. W naszej głowie widzimy siebie w tej roli, bo dzisiaj pokłóciliśmy się z mężem/żoną o niewyrzucone śmieci/rozrzucone waciki do demakijażu w łazience, a dzieci pół dnia nie mogły się zająć sobą i co chwila zawracały nam głowę, kiedy pisaliśmy tak ważny raport do pracy i w końcu puściły nam nerwy.
Brzmi znajomo? Pewnie niektórzy z Was pomyślą: „Nie, to nie ja”. Badania jednak mówią same za siebie. Tylko około 8% ludzi wypełnia swoje noworoczne postanowienia. Co ciekawe, większość postanowień dotyczących ćwiczeń fizycznych trwa… tylko 8 dni. Z czego to może wynikać? Może źle do tego podchodzimy? Może wybieramy nie te postanowienia? Może mamy za słabą wolę?

Zastanówmy się najpierw co to tak naprawdę jest? Co oznacza słowo „postanowienie”? Według słownika jest to konkretne sformułowanie sposobu i kierunku działania w drodze osiągnięcia konkretnego celu; mocne i zdeterminowane określenie, że chcemy coś zrobić; mocne i pewne podjęcie decyzji o czymś. Być może jest coś ciężkiego w samym określeniu słowa „postanowienie” – mocne, zdeterminowane, pewne. Postanawiamy osiągnąć coś konkretnego w konkretny sposób i mamy konkretne oczekiwania co do rezultatu. Warto jednak pamiętać, że w tym wszystkim jesteśmy ludźmi, którzy popełniają błędy i są skłonni do potknięć na swojej drodze. Jesteśmy także osadzeni w zmieniającym się otoczeniu, które ma wpływ nawet na najbardziej zdeterminowane osoby pełne silnej woli. Tej drugiej części nie ma w definicji słowa „postanowienie” – brakuje elementów takich jak: dostosowanie do możliwości, wzięcie pod uwagę otoczenia, realność realizacji, plan B.
W praktyce uważności mówimy o ciągłym napięciu między determinacją, a cierpliwością. Nasze nastawienie do praktyki może znajdować się w wielu miejscach na kontinuum od ortodoksyjnej determinacji do marginalnej opieszałości i lenistwa. Jak we wszystkich systemach dwubiegunowych – na żadnym biegunie nie znajdziemy przyjemności i dobrego samopoczucia. Kluczem jest znalezienie miejsca na kontinuum w którym będziemy czuć się dobrze w tym co robimy i jest to najczęściej gdzieś po środku. Wyzwanie, które stawiamy sobie na początku roku zwykle formułowane jest w taki sposób, że znajduje się na krańcu kontinuum ortodoksyjnej determinacji. Kiedy nie mamy siły być na tym krańcu, nie jest to dla nas przyjemne lub jesteśmy na nim zbyt długo, to prowadzi nas na drugi kraniec, gdzie nie robimy absolutnie nic, bo jesteśmy zbyt wyczerpani. Na obu krańcach nie będzie nam dobrze, więc skaczemy z jednego na drugi. Skupiamy się na celu i wynikach, nie dając sobie żadnej szansy na odpuszczenie, a następnie lądujemy zmęczeni na drugim końcu myśląc, że to nasza porażka.

Skacząc z krańca na kraniec nie będziemy w stanie zrealizować naszego postanowienia, ani żadnego innego celu. Za każdym razem, kiedy odpuścimy będziemy czuć poczucie winy, że nam się nie udało. Za każdym razem, kiedy podejmiemy kolejną próbę będziemy czuć zbyt dużą presję i ciężar nierzeczywistego celu, które ponownie nas zdemotywują. Po kilku takich wzlotach i upadkach nadejdzie moment, że już nie wrócimy do pracy nad osiągnięciem postawionego celu. Może za rok.
Odpowiedzią też nie jest porzucenie wszelkich celów i dążenia do osiągnięcia czegoś o czym myślimy czy nawet marzymy. Odpowiedzią jest znalezienie złotego środka, tego punktu pomiędzy determinacją, a cierpliwością. Pomoże nam to w określeniu obszarów rozwoju oraz znalezieniu odwagi do zmiany naszych nawyków (prawie nikt nie lubi zmian, więc wzbudza to w nas opór i czasem strach), a co najważniejsze będziemy mogli to osiągnąć z dobrocią i dozą współczucia dla nas samych.
Może warto także zamienić słowo „postanowienie” na „intencję”. Intencja nie jest czymś ciężkim, twardym, sztywnym. Intencja jest czymś przyjemnym, jest kierunkiem, można ją dopasować do siebie, jest elastyczna. Z łaciny intencja oznacza „nakierować czyjąś uwagę”. Intencja pokazuje nam gdzie i na co w danym momencie powinniśmy skierować naszą uwagę i chodzi w niej o to, aby być w tym działaniu uważnym. Jak być sprawić, aby nasze noworoczne intencje były bardziej nasze?
Najbardziej popularnymi postanowieniami noworocznymi są: zrzucenie paru kilogramów, regularne chodzenie na siłownię, oszczędzanie większej ilości lub rozpoczęcie oszczędzania pieniędzy i lepsze zarządzanie czasem. To wszystko jest bardzo rozsądne. Zastanówmy się jednak, czy to jest na prawdę to czego my chcemy i jeśli tak, to jaki jest główny cel ukryty za tymi postanowieniami? Może chodzi o to, że chcielibyśmy się czuć dobrze we własnym ciele? Może brakuje nam czasu dla najbliższych albo na hobby? Może robimy rzeczy, które nie sprawiają nam satysfakcji, ani przyjemności? Może chodzi o brak bezpieczeństwa finansowego? Może chcielibyśmy zmienić pracę? Może boimy się o to, co się stanie jak będziemy na emeryturze? Jeśli znamy odpowiedzi na pytania o nasze prawdziwe obawy, możemy zastanowić się czy siłownia to jest to i czy lepsze planowanie czasu rzeczywiście da nam go więcej. Może stopniowa zmiana nawyków żywieniowych albo rezygnacja z niektórych rzeczy, które niepotrzebnie zajmują nam czas będzie lepszym rozwiązaniem? Warto zastanowić się nad głębszym znaczeniem i prawdziwymi potrzebami jakie mamy, aby znaleźć kierunek (intencję) drogi jaką możemy podążyć, aby je spełnić i lepiej żyć.

Kolejną kwestią do przemyślenia jest to, jak chcemy coś osiągnąć. Nasze postanowienia dotyczące zrzuceniu paru kilogramów czy zarządzania czasem często skupiają się na finalnym etapie, nie zwracając uwagi na proces jaki musi zajść, aby się tam znaleźć. Badanie pokazują, że osoby skupiające się tylko na rezultacie o wiele gorzej radzą sobie z jego osiągnięciem. Natomiast osoby, które wyobrażają sobie jak osiągną dany cel i planują drogę ku temu są o wiele bardziej efektywne. Zamiast skupiać się na zrzuceniu 10 kilogramów wagi warto pomyśleć o drodze ku temu, np. w ciągu miesiąca pójdę 8 razy na 30 minutowy spacer lub jogging, będę codziennie jest choć małe śniadanie przed wyjściem z domu, będę 2 razy w tygodniu jeździć rowerem do pracy. Takie kroki sprawią, że nie skupiając się na efekcie końcowym przyczynimy się do jego osiągnięcia. Proces osiągania celu to intencja i jest on związany z uważnością – skupiamy się na tym co robimy obecnie, w danym dniu czy momencie, co jest inwestycją w przyszłość i kierunkiem, ale nie jest skupianiem się na przyszłości i rezultacie.
Niezależnie od tego jak dobrze sformułujemy naszą intencję to napotkamy na naszej drodze dni albo i tygodnie, kiedy nie uda nam się jej podtrzymywać. W przypadku intencji nie jest to porażką, gdyż jeśli będziemy robić czegoś mniej albo rzadziej, kiedy nadejdą trudniejsze dla nas dni, to dalej będziemy zbliżać się do rezultatu, choć nieco mniejszymi krokami, ale nie znaczy to, że będzie to złe. Będzie to po prostu nieco wolniej, ale w dobrym kierunku. Kiedy nasza uwaga odsunie się od obranego kierunku, to możemy łagodnie zwrócić sobie uwagę i z powrotem starać się iść obraną drogą bez osądzania się i bez karcenia. To jest kolejna wskazówka w drodze do osiągnięcia naszych noworocznych postanowień – zauważanie kiedy zbaczamy z drogi i delikatne przypomnienie o tym gdzie idziemy, a następnie powrót na tę drogę. Bądźmy dla siebie wyrozumiali.
I na koniec kwestia presji, którą nakładamy na siebie stawiając sobie noworocznej postanowienia. Czasami ta presja jest bardzo duża i pojawiają się momenty, że czujemy brak siły do dalszego działania i chcemy porzucić wtedy wszelkie działania na drodze ku naszemu celowi. Presja może zabić nasz entuzjazm i zabrać nam energię. Wtedy warto sięgnąć po plan B albo i C, jeśli B już się wyczerpał. Jeden cel nie oznacza jednego sposobu jego osiągnięcia. Jeśli już wyczerpiemy swoje zasoby silnej woli i jednak zjemy to ciastko czy spędzimy cały wieczór na oglądaniu seriali, to warto pomyśleć jak możemy inaczej osiągnąć nasz cel, jakimi innymi metodami. Planując zmiany w naszym sposobie życia i w naszych nawykach myślmy o alternatywnych metodach, czyli o drogach i ścieżkach, które i tak będą nas prowadzić tam gdzie założyliśmy. Ważne aby droga nie była monotonna i nudna, aby miała wiele możliwości w trudnych chwilach, mosty kiedy staniemy nad przepaścią. Wtedy zawsze możemy skręcić, wybrać coś innego, chwycić się czegoś, co nam bardziej w danym momencie pasuje – ważne jest tylko jedno – aby kierunek był nadal taki jaki sam.

Noworoczne intencje są po to, abyśmy rośli i czuli, że się rozwijamy. Chodzi o poprawę naszego zdrowia oraz samopoczucia i podniesienie jakości życia. Chodzi też o większą radość z życia na codzień, czego wszyscy szukamy i pragniemy. Pamiętajmy, że sam cel nie pomaga nam zmienić niczego na stałe, gdyż po jego osiągnięciu musimy postawić sobie kolejne cele. Natomiast intencja da nam kierunek i zaprowadzi nas do naszych celów, a droga do nich będzie przyjemniejsza niż finalne ich osiągnięcie. Dodatkowo zmieni to nasze życie na takie jakim chcemy na dłużej, bo droga nigdy się nie kończy.
Skomentuj